piątek, 22 stycznia 2010

Dzis w przedszkolu Dzien Babci i Dziadka.Pierwszy raz...
Mimo siarczystego mrozu za oknem , było ciepło , miło i wzruszająco.
Dziadkowie dopisali, Babcie tez, te prawdziwe i lekko" przyszywane".
Był gwar , smiech , śpiew i zapach ciasta a nawet tan z wnukami
swoimi i cudzymi.
Nie było tylko jednej Babci- Mojej Mamy, ktorej nie ma juz a przeciez...jest.
Codziennie , dzien za dniem, czuję Jej obecnosc i doswiadczam
opieki nad moimi dziecmi.A Ona zyje w naszych wspomnieniach.
I choc nikt Jej dzis nie widział, to wiem ,ze była tam z nami i była dumna
ze swojej małej artystki -H.

środa, 13 stycznia 2010

Związki przyczynowo- skutkowe.
-Mamusiu, jestem chola, , nie moge jeśc tej ziupki co ty.
Tymi słowami przywitała mnie H. wieczorem, po moim powrocie z pracy.
-Ojej, a co ci jest H.?
-Mam biegunke...(zrobiła minę zbitego psa)
-H. powiedz mi a od czego masz tę biegunkę?-pytam niesmiało.
-Jak to, nie wieś mamusiu? Biegunka jest od biegania.

piątek, 8 stycznia 2010

Z wczoraj.
H.wymysliła swoją własną, pierwszą piosenkę.Leci tak:
"Alku, dlogi Alku
mocno psitul mnie
jeśt juś baldzio ciemno
a ja boje sie."
No, no...A zapomniałabym, melodia dowolna:)

czwartek, 7 stycznia 2010

Dzisiejszy dzien nie zaczął się fajnie. H. wstała a i owszem bez większego problemu ale nie chciała się ubrac.Miała tysiące spraw nie cierpiących zwłoki.Jazda była niezła, ja na tzw. ostatnich nerwach.Ale w koncu udało się nam zapakowac do samochodu, i to nie w pizamie , bynajmniej, ale, jak Pan Bóg przykazał, w pełnym rynsztunku.Moja radosc nie trwała długo.W przedszkolu okazało się,ze nie ma "naszej" pani. Jest inna , ktora jak się zorientowałam , nie budzi zaufania u mojego dziecka.Był więc płacz, szloch , krzyk no i cały asortyment zachowan ucieczkowych. Zostawiłam swoje dziecko w rozpaczy i sama w jeszcze większej rozpaczy wyszłam z przedszkola.I teraz mam wyrzuty sumienia ,ze ją zostawiłam, ze jestem wyrodną matką.Zaskoczyła mnie dzis swoją postawą , przeciez na ogół lubi chodzic do przedszkola. Ale jak widac nie lubi zmian i po prostu sobie z nimi jeszcze nie radzi.Mam nadzieję,ze się jednak szybciej uspokoiła niz ja , jej wyrodna matka.

środa, 6 stycznia 2010

Minęły swieta.Był czas bliskich spotkan, uwaznosci, dobroci dla siebie i innych.Teraz trzeba wrocic do rzeczywistosci.Takie powroty są dla mnie zawsze trudne, bo tempo, stres bo to i owo.Widze,ze dla dzieci to tez jest wyzwanie. Obowiązki,wymagania i nasze oczekiwania, czasem moze zbyt duze by sprostac , tak bez bolu , tak po prostu...Ten miniony czas sprowokował wiele pytan.Kłębią się w głowie. Więc powoli będę szukac odpowiedzi na to , na co da się ją znalezc.
Jakies plany , wyzwania,zmiany , na to wszystko będzie czas własnie teraz , u progu nowego roku.Wiem,wierzę,ze to będzie niezwykły, niepowtarzalny i wyjątkowy rok.Postaram się go nie zmarnowac...