piątek, 28 maja 2010

W związku z tym ,ze dopiero co był Dzień Matki
a juz za chwilę czeka nas Dzień Dziecka, przypomniałam sobie
pewien dialog.

Rozmowa dwóch chłopców, lat 11.
Pierwszy chłopiec - ty wiesz,że taka matka to może nie jeść z...
ze dwa tygodnie? Taka jest twarda...
Drugi chłopiec z podziwem i niedowierzaniem -no..

Myśłałam,ze pęknę ze śmiechu.
No cóż , dzieci w pewnym wieku jeszcze idealizują swoich rodziców.
Ale chwilę potem negują to, co z nimi związane.
Aż w końcu, same stają się rodzicami i poraz kolejny wszystko się zmienia ...

piątek, 21 maja 2010

Sa takie dni kiedy nie dzieje się nic , czas płynie leniwie, robisz co do ciebie należy ,jesteś w ciągu powtarzalnych aktywnosci, zdarzen , mysli.. I nie wiesz czy to wtorek czy czwartek bo każdy dzień podobny do kolejnego, więc codziennie masz wrażenie ,ze jest poniedziałek.
Aż tu nagle nadchodzi taki tydzień , w którym każdy dzień ma swoje imię i nazwisko, i nie sposób je pomylić.I potrafisz odróżnić, nazwać i nawet zapach określić.
I taki jest ten tydzień właśnie . Wiele by o tym pisać...ludzie , wspomnienia, emocje...

We wtorek balowałyśmy z Moją Drogą A. na czterdziestych urodzinach naszej koleżanki! Tak , tak na czterdziestych , taka stara a jeszcze żyje ..Impreza w stylu amerykańskim, czyli surprise!Trzeba było widzieć minę jubilatki, kiedy stado znajomych głośnym okrzykiem przywitało ją, gdy stanęła w drzwiach swojego mieszkania. Do tego radosne sto lat , kwiecie, tort i szampan. Chyba do dziś ma wątpliwosci czy aby zdarzyło się to naprawdę...Ja też.
Dla mnie był to naprawdę fajny czas z ludźmi, z którymi nie spotykam się często.
Kolejne takie chwile mam nadzieję złapać w weekend.
Wyruszamy jutro, bladym świtem, na szwendanie po Kaziemierzu. Bagaże przyszykowane , zakupy zrobione, jeszcze kilka drobiazgow, jakaś książka, laptop. Mam nadzieję,ze dam radę pomieścić te wszystkie emocje, no i że wielka woda nam nie przeszkodzi...
Co za tydzień...

sobota, 8 maja 2010

Ja widze, ty widzis..
To są takie moje obselwacje - mówi H. tnąc przekwitłe tulipany wyciągnięte z wazonu.
To będą takie kfiaty na głowę, do tańca , wieś?
Wiem, wiem ale zaraz sobie utniesz nos tymi nożyczkami- mówię.
Na co H. - Nie , nie mamusiu , ja tylko myśle...

A ja myślę,że jestem w niedoczasie.
Jutro K. ma imieniny i nawiedzi nas tabun młodych ludzi płci obojga.
Jestem w lesie a nawet dalej..
Co prawda zakupy częsciowo zrobione, ale ciasta mam na razie w formie papierowego przepisu .
No i małe przemeblowanie domu będzie konieczne. No i najlepiej jakby się znalazły gdzieś ze dwie ręce do pomocy i bystra głowa. Nie wiecie kto mógłby pożyczyć??? Obiecuję ,ze oddam w stanie dobrym.

sobota, 1 maja 2010

Pierwsza majowa sobota. Pobudka z samego rana. H. krzykiem dośnym jak syrena alarmowa postawila dom na nogi. Wiadomo małe dziecko równa się mało snu. W tym przypadku to znaczy mało czasu na wszystko inne , a także niekończące się wielopłaszczyznowe kłopoty natury emocjonalno-motywacyjno-edukacyjno-zyciowej. Ale nie tracmy wiary.
Pakuję torbę i ruszamy na łono..Oczywiście będzie padać, ale w ogóle mnie to nie rusza.
Posiedzę sobie na tarasie, poodycham rezerwatem, poprzytulam się do drzew, może się uda nawet jakis spacer ? Taki mam plan na dziś.
Póki co zaparzę kawę, doczytam interpretację rysunków małego dziecka Chermet-Carroy, potem zacznę wprowadzac w zycie kolejne wskazówki Faber&Mazlish. A pole do popisu mam ooooogromne.
Czekam jeszcze na Moją Drogą A. i" Leśne głupki", to będzie nasza nowa lektura. No tak , wszystko się kręci wokół jednego..