Sobota. Dom się budzi ze snu.
Jak zwykle na śniadanie neleśniki z piątku( i rób matko co chcesz, i ryby i pasty i tarty i tralala , nic z tego naleśnik jest naleśnik i w piatek być musi)
Jak zwykle zapach pieczonego chleba wypuszcza się z kuchni.
Jak zwykle pralka miarowo wystukuje takt.
Jak zwykle gotuję kawę z przyprawami na rozgrzanie.
Jak zwykle słyszę , mamo , co mam założyć ???
Jak zwykle myślę , co by tu ugotować na obiad, i że to już ostatni raz , następnym razem zjemy na mieście.
Jak zwykle tańczę przy desce wywijając żelazkiem.,
Jak zwykle cieszę się ,że jest sobota a nie niedziela, trochę żałuję, że nie piatek wieczór.
Jak zwykle obiecuję sobie, dziś nie okupuję kuchni tylko maluję paznokcie, wcieram balsamy, generuję piękno w swoim ciele.. a i tak kończy się na pobożnych życzeniach.
Jak zwykle wieczorem, palę świece , lampiony, kadzidła by dać odpocząć zmysłom.
Jak zwykle , tuż przed snem , myślę sobie ,że w gruncie rzeczy to lubię to swoje jak zwykle...