poniedziałek, 7 czerwca 2010

H. miała pójść po chorobie do przedszkola, K. miał dziś rano wyjechac na wycieczkę klasową na Mazury.
Rankiem zbudził nas zbolały głos naszego pierwowrodnego- mamo, tato , boli..
Potem już poszło błyskawicznie. Brzuch, głowa, chlust. Z niego rwało zdrowo a w mojej
głowie mysli obijały się jedna o drugą..Co robić? Wiadomo, teraz nie pojedzie, ale może
wieczorem B. zawiózłby go do tego Olsztyna?? Łudziłam się jeszcze, ale nie za długo.
Wszystkie plany wzięły w łeb.

Niby wiem - dziecko równa się brak jakiejkolwiek przewidywalności.
No własnie, niby..
I daję się tak zaskoczyć i złapać w pułapkę.
Ale czy mozna
żyć w ciągłym napięciu ,ze coś się stanie i miec w zanadrzu plan B czy nawet C?

No to tyle chciałam rzec o planowaniu w to słoneczne, poniedziałkowe popołudnie...

9 komentarzy:

  1. Oj... ja uwielbiam planować :) jednak jest to frustrujące... kiedy coś nie wyjdzie... bo jednak jakby na to nie patrzeć... nie wszystko można planować... róznie to bywa :)

    Kurujcie się tam :) ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga B.,

    ano niestety, nie wszystko da się zaplanować... Ba, ja czasem mam problem z planem B, nie mówiąc o planie C. A jeszcze z dziećmi!

    Zdrowia, zdrowia dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała Mi:)
    Nie wszystko da się zaplanować, nie wszystko. Czasem mam wrażenie ,ze wręcz niewiele...
    A tak lubię mieć wpływ na swoje życie.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Droga A.:)
    Ale dziś Ci się udało! Korzystaj więc z okazji.
    Takie chwile smakują najbardziej:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, bidulek... Ważne, żeby poczuł się lepiej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam taki plan, żeby się zacząć martwić po fakcie, nigdy przed. Niestety czasem postępuję niezgodnie z planem..;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uliszko:)
    Zawsze jest ten ból pierwszego roku w przedszkolu.Ale nie musi być źle, moja H. w sumie dużo nie chorowała, dopiero teraz , kiedy ciepło się zrobiło wyleźć nie moze z tych choróbsk. Tak więc nie martw się na zapas ale kogoś w zanadrzu miej, na wszelki ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mauro:)
    Mój syn już na drugi dzień doszedł był do siebie. Ale sprzedał wirusa młodszej siostrze, niestety.
    Osz, ja się już taka nudna robię z tymi chorobami, nie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Beatto:)
    Wiesz co , chyba w gruncie rzeczy , mam podobnie:)))

    OdpowiedzUsuń