czwartek, 22 października 2009

Ostatnio dopada mnie ciąg roznych trudnych sytuacji. Zastanawiam się czy ma to jakis związek z tym ,ze za chwilę listopad - "mój " miesiąc.Spotkałam się kiedys ze stwierdzeniem ,ze misiące naszych narodzin przyciągają trudne sprawy.I nie wiem czy to sugestia ale rzeczywiscie u mnie tak jest. Nie chcę popadac w jakies magiczne myslenie czy knuc spiskowa teorię zdarzen.Staram się jednak omijac w tym czasie lekarzy, specjalistow roznej masci, nie rozwiazywac trudnych problemow i nie podejmowac zyciowych decyzji.Zresztą jesienna szaruga temu nie sprzyja.Moze to ten brak słonca? Moze wilgoc , ktorej nie lubię?Ocieplam swoje wnętrze i ciało jak mogę.Staram się byc dobra dla siebie, robię sobie drobne przyjemnostki. Mam swój czas ,(choc trochę) celebruję małe rytuały, zapalam kadzidła, swiece, parzę starannie kawę, włączam muzykę i ...piszę bloga . Staram się zatrzymac na moment, złapac chwilę, zachwycic się zyciem, ktore ostatnio nie jest dla mnie zbyt łaskawe. Ale to nic , minie jesien , przyjdzie zima ze swoja bielą , słoncem i nartami.Mam nadzieję,ze poprawi nieco humor .Oby do zimy!

1 komentarz:

  1. Bello,
    być może jest w tym jakaś cząstka prawdy, że przyciągamy swoim myśleniem jakieś zdarzenia, taki rodzaj samospełniającej się przepowiedni...

    Na pocieszenie napiszę Ci, że ja to w ogóle mam przechlapane ze swoją datą urodzin wg bałkańskiego [lub jakiegoś tam innego] kalendarza. Otóż w moim dniu urodzili się ludzie, którzy w tym żywocie muszą odpracować swoją złą karmę...

    A Twoje urodziny będziemy obchodzić hucznie!!! :)

    OdpowiedzUsuń