piątek, 11 czerwca 2010

Uff, upał jak smoła tyle, że innego koloru.
W taki dzień, nie pozostaje nic innego, jak
rozłożyć w cieniu swe doskonałe ciało,
( he, he,wybaczcie ten żart, w koncu jest gorąc),
złapac dzban wody z mietą i wlepić wzrok
w coś ,co nie poruszy zbytnio mych zwojów mózgowych.
Mam , znalazłam , czytam.
Książka idealna na taki dzień jak dziś.
Ona- kobieta kontynentalna.
On-rzutki Amerykanin, skąd?
No jak to skąd, z miejsca gdzie
zawsze swieci słońce, a domy kosztują
miliony dolarów, czyli z Los Angeles.
Spotykają się w Londynie i...trach , bum, bach!
Dopadało ich! Czy miłość, czy chemia li tylko?
Oni maja przeświadczenie,ze to na cale życie.
Nie ma co czytac dalej, wiadomo,że się nie uda.
Taki banał do sześcianu.

Przeczytałam jednak do końca , nie lubię
zostawiać książek w połowie, jakie by one nie były.
I uświadomiłam sobie właśnie ,że znam taką parę.
Historia podobna, nadzwyczaj. I równie nieudana.
Taki duszny romans, tyle, że w realnym zyciu.
Ciekawe co by było gdyby...

No tak , czas sjesty dobiegł końca.
Trzeba zamknąc szufladkę ze wspomnieniami,
zebrać ciało z tarasu, wrzucić drugi bieg.
Upał nie upał, obowiązki wzywają.
Wszystko wraca na swoje miejsce.
Książka też.

8 komentarzy:

  1. czasem takie książki się fajnie czyta, a zresztą - trzeba czasem je czytać, bo przecież same się nie przyczytają...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmmm....

    zabrzmiało tajemniczo.... ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To pewnie przez ten Londyn, hałas, tłok, metro...Nie mogli jechać na Mazury???;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Halo :) gdzie się podziewasz? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anno:)
    Czasami trzeba , taki mały resecik pomaga:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja Droga A:)
    Ja wiem
    Ty wiesz
    On wie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Beatto:)
    ...albo w Bieszczady? Ale ludzie to potrafią sobie życie utrudnić, nie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Mała Mi:)
    Bywam tu ,bywam... póki co próbuję ogarnąc tę końcówkę roku szkolnego a zaraz potem plany wakacyjne.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń