piątek, 26 marca 2010

Wreszcie nadszedł ten czas, byłyśmy z H. u logopedy. Nie zeby to była pierwsza w życiu wizyta u specjalisty, co to takie rzeczy umie z językiem wyczyniać,ze ja wysiadam ...Ale pierwsza, zakończona konkretnym planem terapii.
Co tu dużo mówic, aparat artykulacyjny kuleje. To zapewne po ojcu. Nie żeby miał on jakąś wadę wymowy, broń Boże, no ale zawsze ktoś musi byc winien, więc ustaliłam ,że tym razem, ON.. Natomiast , zasób słownikowy mowy czynnej , biernej i cała reszta, nad wyraz rozwnięta. To zapewne po matce. Sukces niewątpliwie ma moje oczy i jak nic pachnie Kenzo.No ale..
Wizyta przebiegała burzliwie.
H. nie jest łatwa w obejściu, wszyscy to już wiedzą, z logopedą włącznie. On mocno zaprzyjazniony człowiek jest. Widział ją nie raz i nie dwa w akcji..Gotowy był na wszystko, zwłaszcza,ze to kobieta i z tych bardziej odważnych..
Po obejrzeniu i przerobieniu, wyrobieniu i odnowieniu prawidłowej pracy języka i innych jemu towarzyszących...opuściłysmy gabinet ,który niewatpliwie wymagał teraz działań naprawczych..
Zasobne w plan działania, spis i opis ćwiczen usprawniających wrociłysmy do domu, by chwycic byka za rogi.
Ha, mija juz kolejny dzień korridy. Nie chcę , nie będę, nie zrobię..i w kółko.
Jak tu wytłumaczyc się logopedzie z tego na następnej wizycie?
Moze jakis plan pomocy dla Matki?

wtorek, 23 marca 2010

Osz, czy tylko mi zdarzają się takie nieprawdopodobne wpadki???
Dwa posty w tym samym czasie , w dodatku wyświetla się nie ten , co potrzeba..
Niedomoga sprawcy? Czy złosliwość przedmiotów martwych??
Późne popołudnie. Zza okna dochodzi hałas lecącego samolotu.
H. mówi do brata- nie boję się samolotów..
On- nikt się nie boi...
H- jesteś pewien??


No właśnie, jesteś pewien ???
Nie lubię samolotów, nie lubię latać, nie lubię odrywać się od ziemi.
Nawet jak bujam w obłokach, to gdzies choć jedną myślą przywiazana jest do konkretu, choć jedną komórką, jednym zwojem.
I jak się to ma do odwiecznego marzenia człowieka o szybowaniu w przestworzach???
I nie jest to zaden syndrom czy zespół psychiatryczny. Moze jedynie wina propriorecepcji..

Choć z drugiej strony, podobno nie ma ludzi zdrowych, a jedynie niezdiagnozowani- jak mawiają niektorzy psychiatrzy..

niedziela, 21 marca 2010

Wczesny ranek. Popijam kawę i patrzę na ślady wiosny za oknem.
Zmuszona przez Małą do wstania skoro świt, miałam okazję obejrzeć
pierwszowiosenny wschód słońca. Gdyby nie dzieci i ich pasja życia,
nie wiem czy bym kiedykolwiek zmobilizowała się, by otworzyć oczy..

Sprana , wyblakła, mokra jeszcze trawa wystawia się do pierwszych
promieni. Widać,ze ma dość bliskiej zażyłości z panem śniegiem.
Bazie na wierzbie obudziły się już kilka dni temu, robią się coraz
bardziej odważne. No i moje kochane tulipany , w większości pamiątka z bazaru wodnego w Amsterdamie, idą w górę..
Ziemia odżywa, w gotowości czeka ...Już czuć w powietrzu ten zapach..
zapach odrodzenia, młodości, nowości i ..optymizmu

wtorek, 16 marca 2010

Od rana imprezuję, he, he...
Wszyscy wkoło mili, same dobre słowa.
Kwiaty w kolorach lata, usmiechy, całusy , uściski..
Prezenty takze sa, a jakze! Takie, jakie lubię najbardziej. Cos do czytania.
Coś do słuchania. A najpiękniejszy- słońce pomarańczowe
na tle niebieskiego nieba!! Na kartce i za oknem.!!!
Jak na zamówienie.Niektorzy mają fory na górze..co?

I na dodatek mam namacalny dowód na to,ze moja córka
jest moją córką. A mianowicie, zjada najpierw czekoladę
z ptasiego mleczka a dopiero potem środek. Zupełnie jak ja.

I jak tu nie być szczęśliwą???

poniedziałek, 15 marca 2010

Kolejny poniedziałek.Kolejny przybliżający mnie do kolejnej wiosny, a potem do lata i jesieni , wreszcie do konca swiata.Do końca MOJEGO świata, bo wiadomo,że innego nie będzie. Ale w ogóle nie o tym chciałam, choć to przeciez ważne.
H. w dalszym ciągu chora. A może jest nawet na początku tego ciągu, bo mam wrażenie,ze bardziej kaszle i kicha. Wilk nie przyswoił sobie naszych dolegliwosci , niestety. Mimo,ze przecież wysłałyśmy mu te cuda nie widy.
Ja zaprzęgnięta w codzienny kierat. W zasadzie juz wczoraj się zaprzęgłam. Kilka uroczych godzin spędzonych przy desce, zaowocowało nie tylko stertą wyprasowanej odziezy, ale i smutnymi przemyśleniami.I to nawet nie pseudofilozoficznymi , tylko takimi no, zwykłymi.
Powinnam się okreslić, ustalić priorytety, pominąć to, na co nie mam wpływu, czyli mówiąc brzydko olać, nauczyć się pewne rzeczy puszczać mimo uszu. A żeby mieć siłę na to wszystko, muszę siebie wzmocnić, ze wszystkich stron..Ot, taki przednówkowy preliminarz.

A na razie marzy mi się jakiś wyskok kulturalny. Podobno w ubiegłym tygodniu był koncert Mariusza Lubomskiego. I podobno niezwykły był,i jakoś wcale nie wątpię. Gdybym wiedziała o tym..ehh
Może znajdę coś ciekawego jeszcze i nie będzie to Klub Hipochondrykow 2, choc tez bym się pewnie uśmiała.
Oj, coś dzis pomarudzam za bardzo, oddalę się więc do zadań specjalnych, spraw najwyższej rangi, czyli azymut- kuchnia.
Jutro spodziewam się,ze będzie lepiej a zapewne przyjemniej . W końcu imieniny obchodzi się raz w roku!!!

piątek, 12 marca 2010

Na gorąco, na bieżąco.. dziecko śpi, więc mogę.

-Moja kochana H. co my zrobimy
z tym okropnym katarem i kaszlem????
-Poślemy do stlasnego wilka, mamusiu...

Genialne!!! Tak zróbmy!!! Poślijmy mu katar ,
kaszel i kilka jeszcze innych "gadżetów".
Niech ma!!
Jak to dobrze czasami dziecka posłuchać.

A we wszelkich innych sprawach to się dziś
nie poskładam, nie wyprostuję, nie odbiję.Wiem to.
Trudno...
No tak , długo się nie nacieszyłam zdrowiem własnej rodzinki.
H. chora, nie wiadomo na co. Siedzimy , leżymy, czekamy. Zapewne się rozwinie,
choc może urwie łeb hydrze i zwalczy sama??? Zdarza się to moim dzieciakom czasami , serio..

Wykończona psychicznie wczorajszym dniem jeszcze nie zdążyłam złapac oddechu.
Próbuję porządkować emocje. Próbuję się poskładać.
Najlepiej więc złapać się za sprzątanie, gotowanie, prasowanie i inne tego typu aktywnosci.
Zwykle mi to pomaga. A w przerwie kawa i mocno czarna czekolada. No to taki ambitny plan na dziś. O ile dziecko pozwoli, oczywiście..

środa, 10 marca 2010

Jaka jestem?
Opowiem Wam o tym.
Znów skryję się za myślami innych...


Ulepiły mnie zdolne anioły,
jeden smutny, a drugi wesoły,
i dlatego pośród łez się śmieję,
a wśród śmiechu największego-smutnieję.

Poprawiały mnie anioły stare,
jeden chętnie ,a drugi za karę,
jeden dążył do doskonałości,
drugi prawił drobne złośliwości.

I dlatego myląc się i błądząc,
zmierzam przecie do doskonałości,
a w rozmowę słodką zbyt, jak sądzę,
lubię wpuścic kroplę złośliwości.

Zaś wracając do moich narodzin
to z niewielką,szarą smutku chmurką
dobry Pan Bóg tamtędy przechodził
i powiedział:-Na ziemię fruń, córko...

Załamały anioły ramiona,
w łez perlistych tonęły powodzi:
-Szefie, ona jeszcze nie skończona.
Dobry Pan Bóg odparł- I o to chodzi.

-Szefie, ona aktorsko chce śpiewać.
- Będzie, będzie-szept Boży ich dobiegł-
lecz tu, w niebie, kształcić jej nie trzeba,
niech na ziemi sama znajdzie to w sobie.

Lecz nim znikł za mgiełką powolutku,
dobry Pan Bóg jeszcze mnie przywołał
i darował małą chmurkę smutku,
chmurkę, którą zawsze mam u czoła.

I z tą chmurką me człowiecze błędy
zwalczam tu na ziemi z brwią zmarszczoną,
aż zostanę aniołem i będę
lepić innych, jak mnie ulepiono.

Będę glinę kapryśnie potrącać,
lepiąc innych...ot tak...nie do końca...
W. Młynarski



Skąd On o mnie tyle wiedział??? Że złośliwa, że z chmurką na czole, i że śpiewać lubi?

Nie mam zielonego, wiosennego pojęcia.

poniedziałek, 8 marca 2010

U Coelho znalazłam taki cytat:
"Jesteśmy naszymi myślami.Wszystko, czym jesteśmy,pochodzi z naszych myśli.Budujemy i niszczymy świat poprzez nasze myśli.Myśli chodzą za nami jak wóz, który ciągną woły.Jesteśmy naszymi myślami.
Twoja wyobraźnia może uczynić ci większą krzywdę niż najgorszy wróg.Ale kiedy nauczysz się kontrolować swoje myśli, nikt nie będzie mógł ci bardziej pomóc niż one-nawet twoja matka i ojciec."
Nic dodać nic ująć.
Nawiązując do dzisiejszego święta, życzę wszystkim takich myśli , które pomagają żyć.

piątek, 5 marca 2010

No dobra. Nie jest źle.
Dzisiaj wypchnęło wczoraj.
Słowo daję, widziałam słonce!
Ruszyłam do przodu...
Na chwilę starczy.
Na jak długą chwilę?
Okaże się niebawem.

Najważniejsze,żeby ludzie byli blisko.

czwartek, 4 marca 2010

Od rana walczę...
Z bólem głowy, z własną niemocą, niedociągnięciami swojego ciała.
Z wymaganiami życia, oczekiwaniami, wewnętrzną krytyką .
Taki dzień? I niby słoneczny , radosny.I niby chce się żyć,
Teoretycznie.
Próbuję pracować, piszę, poczytuję artykuł o dojrzałości.
Zdecydowanie jestem na drodze do ...
Chociaż czasami wpadam do rowu.
Bywam dojrzała.
Doskonałość w tej materii to utopia.
Całe szczęście ,że nie tylko ja tak myślę.
Może nie jest ze mną tak źle?
Tylko ten ból głowy...

poniedziałek, 1 marca 2010

Z ostatniej chwili.
Dialogi .
H. przeglada ksiązkę .
Pytam .
-Córko, co czytasz?
-ksiąśke , mamusiu.
-jaką ksiązkę czytasz?
-o zasadach.
Zabrzmiało tylez ciekawie co zaskakująco.
Drążę.
-o jakich zasadach?
- o takich jak być eleganćką.
????????????
Dziecko widząc bezmiar zdziwienia
w moich oczach
kontynuuje swą wypowiedz.
-zieby być eleganćką tsieba sie wystloić, mamusiu.
Nie wieś????

Ba! I co tu odpowiedziec trzylatce , która zdecydowanie
lepiej zna się na zyciu eleganckich kobiet
niż jej rodzona Matka.
I po kim Ona taka...?