niedziela, 15 maja 2011

Zawsze stroniłam od sportu. Radość z takiegoż wysiłku fizycznego , jak i smak rywalizacji
czy współzawodnictwa, były mi kompletnie obce. Pamiętam koszmar lekcji w-fu w podstawówce. Dramat. Biegi, biegi, biegi,których mój biedny organizm nie wytrzymywał i po prostu nie znosił.Ocenę pozytywną miałam dzięki nienagannemu przygotowaniu do lekcji(zawsze w stroju odpowiednim, zwarta i gotowa).Czasami udał mi się skok w dal albo pchnięcie kulą, czy rzut piłeczką palantową. Po nocach zaś, śnił mi koszmarny skok w zwyż i skok przez kozła , co w moim przypadku oznaczało raczej skok na kozła i ani kroku dalej.Mam wrażenie, że nikt wówczas nie słyszał o czymś takim, jak areobic, chociażby. W szkole średniej "realizowałam się " podczas gier zespołowych, głównie koszykówki. Stałam pod koszem , łapałam piłkę robiłam dwutakt i siup do piłka do kosza.Żadnego ruchu więcej.. Cóż, tak wygladała moja aktywnośc ruchowa, dość marnie niestety.Owszem, w wolnym czasie dużo jezdziłam na rowerze, chodziłam po górach, no i wszędzie chodziłam pieszo(zupełnie odwrotnie do tego co jest teraz)Na studiach godziny zajęć wychowania fizycznego realizowałam chodząc na gimnastykę korekcyjną , no i tam po roku stałam sie gwiazdą. Głównie dlatego,że jako nieliczna chodziłam systematycznie i nie kombinowałam, zawsze w to samo miejsce i o tej samej porze. Pani Basia , która prowadziła zajęcia, była cudowna, z absolutnie fantastycznym poczuciem humoru. Za tą ja uwielbiałam, co jak co, ale moja przepona była nieźle wyćwiczona przez dużą dawkę śmiechu , której jej dostarczała.Szkoda było zaprzepaścić ten "zapał" do wysiłku fizycznego, więc zapisałam się też na lekcje tenisa ziemnego.Niestety, bez większego powodzenia. Jedynie co mogę stwierdzić to fakt,że najbardziej odpowiadała mi moda obowiązująca na korcie. Krótko mówiąc, ja i sport, to związek z góry skazany na niepowodzenie. Dlatego doprawdy nie wiem jak się to stało,że mój syn ma zupełnie inaczej w tej kwestii.Skąd się wzięły te sportowe geny ?
Tak sobie myślę od wczoraj, kiedy to byłam świadkiem jego kolejnego sukcesu na zawodach w teakwondo. Dziś znów wyścig rowerowy, nie ma dużego doswiadczenia ale zobaczymy. Ta jego chęć , to parcie aby spróbować różnych dyscyplin( pływanie, wszystkie rodzaje piłki, tenis), dla mnie zupełnie niezrozumiała.. I naprawdę ma do tego dryg. Ja też miałam ale raczej do tego, co by tu wykombinować, by sie nie naćwiczyć, nie nabiegać , nie nawysilać. Tak to się dziwnie układa w życiu... W każdym razie, wspieram i trzymam za niego kciuki. Synu, matka jest z ciebie dumna, jedź...

3 komentarze:

  1. Moja droga B.,

    to jak bym o sobie czytała, z tą że różnicą, że ja w ogóle nie ośmieliłam się złapać piłki... ;)

    A dzieci.... sama nie wiem, po kim to mają, tę sprawność, bo nie po mnie!

    Kochana, gratuluję Synowi taaaakich sukcesów i czekamy na kolejne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Droga A:))
    I zów mamy podobnie..jak to jest??
    A co do dzieci, to popatrz jak silne są te geny ojców. No bo skoro nie po nas, to chyba po nich "to" mają.

    OdpowiedzUsuń
  3. ;) Bello ;) i jak poszło?? :) Niesportowa Mamo Sportowego Synka :)

    Pozdrawiam Was :)

    OdpowiedzUsuń