czwartek, 7 stycznia 2010

Dzisiejszy dzien nie zaczął się fajnie. H. wstała a i owszem bez większego problemu ale nie chciała się ubrac.Miała tysiące spraw nie cierpiących zwłoki.Jazda była niezła, ja na tzw. ostatnich nerwach.Ale w koncu udało się nam zapakowac do samochodu, i to nie w pizamie , bynajmniej, ale, jak Pan Bóg przykazał, w pełnym rynsztunku.Moja radosc nie trwała długo.W przedszkolu okazało się,ze nie ma "naszej" pani. Jest inna , ktora jak się zorientowałam , nie budzi zaufania u mojego dziecka.Był więc płacz, szloch , krzyk no i cały asortyment zachowan ucieczkowych. Zostawiłam swoje dziecko w rozpaczy i sama w jeszcze większej rozpaczy wyszłam z przedszkola.I teraz mam wyrzuty sumienia ,ze ją zostawiłam, ze jestem wyrodną matką.Zaskoczyła mnie dzis swoją postawą , przeciez na ogół lubi chodzic do przedszkola. Ale jak widac nie lubi zmian i po prostu sobie z nimi jeszcze nie radzi.Mam nadzieję,ze się jednak szybciej uspokoiła niz ja , jej wyrodna matka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz