wtorek, 9 lutego 2010

Od rana ratuję się kawą, kolejną juz dzis.Nocne zycie daje mi w kosc, ale co zrobic ,ze dopiero kiedy H połozy się spac , mogę poczytac, pobuszowac w necie, obejrzec cos nie cos.Mogę zrobic cos dla siebie albo nie robic nic. W końcu mam urlop,zasłużony.
Długo żywiłam nadzieję,ze jak dzidzia podrosnie będę miala więcej czasu na życie , ze będzie mniej "wymagalna".Nic z tego, nie u nas.Zresztą u nas wszystko jest na odwrót. Tłumaczyłam swego czasu , całkiem niedawno ,mojemu starszemu synowi ,co by uczył się systematycznie. Opowiadałam jak działa mózg, jakie procesy w nim zachodzą , co to jest pamięc , taka super ekstra pedagogiczna wstawka. K. słuchał, słuchał w koncu powiedział- mamo, moze i tak działa mózg, ale... ( tu zawiesił dramatycznie głos).. nie mój. Koniec piesni. Kropka.

2 komentarze:

  1. Też miałam teką nadzieję. A tu okazało się, że im jest większa, tym skuteczniej i dobitniej domaga się mojego towarzystwa;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to odwieczne , niesmiertelne pytanie - dlaczego? Na kazdym kroku, sto razy dziennie,moze nawet więcej...I robi się coraz bardziej intelektualnie, tak jakby, hehe...pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń