piątek, 9 października 2009

I znowu piątek, przeciez nie tak dawno był...to nie wczoraj czasem? Oj gubię się , gubię a wydawało mi się ,ze juz jakis czas temu bezbłędnie opanowałam znajomosc dni tygodnia po kolei. Od rana szybki objazd miasta , H. do przedszkola , zakupy na ryneczku. Udało mi się znalezc babę co miała jeszcze żurawinę , będzie jak znalazł na zimowe wieczory. A jeszcze jesienne maliny pyszne, ostatnie przed przymrozkami, dzieciaki będą miały raj , jedzą do oporu. Lubią te czerwone miękkie kuleczki- ostatnie podrygi lata i jednoczesnie słodka zapowiedz bogatej owocami jesieni.
Patrzę w okno , słonce wyjrzało i ociepla moj ogrod , ogrzewa iglaki , wrzosy, ostatnie niezebrane zioła i lekko przyschnięte juz kwiaty . One wiedzą , czują, ze ma sie ku koncowi . I wygląda na to ,ze są z tym pogodzone . Tylko człowiek taki durny nigdy się z tym pogodzic nie chce , a moze to dobrze ???? Moze to własnie tu tkwi tajemnica wzlotów i upadków??? Oj, oj nie o tym miało byc , nie o tym . Lepiej pojdę zaparzyc kawę , poprawi nastroj, rozgrzeje srodek, pobudzi zmysły...

2 komentarze:

  1. Och, czas pędzi, pędzi... Mijają tygodnie, miesiące, zaraz Gwiazdka, ferie, nie obejrzysz się, zaraz wakacje...

    Myślę, moja droga B, że wszystko ma swój sens, początek i koniec, i że nie wszystko jest ostateczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga A. Ufam,ze nie wszystko jest ostateczne . Nawet mam taką pewnosc.

    OdpowiedzUsuń